„Mam nadzieję, że ta sytuacja nauczy nas, że należy się ubezpieczać” – poradziła osobom pozbawionym dochodu z powodu zamknięcia ich zakładów pracy minister w rządzie, który gdzie i kiedy może i nie może, przedstawia się jako prospołeczny i empatyczny.
Odkąd pamiętam (czyli od 1995 roku kiedy zacząłem pracowac w TVP) na umowach śmieciowych pracują m.in. moi koledzy i koleżanki zatrudnieni w Telewizji Polskiej i Polskim Radiu. W newsroomach publicznych mediów umowa o dzieło to norma. Trzeba pamiętać, że w regionach nie zarabia się kokosów, co innego na Woro czy przy Placu. Opłacenie ubezpieczenia społecznego przy takich dochodach oznaczałoby niekiedy spadek realnych zarobków poniżej płacy minimalnej. Zarządy tych spółek i dyrekcje oddziałów terenowych konsekwentnie odmawiają etatów, tłumacząc to niedostatecznym finansowaniem i niską ściągalnością abonamentu. Jak wiemy, od dwóch tygodni, ten argument stracił już na ważności.
A w praktyce wygląda to tak, że kiedy jakiś czas temu jeden z moich kolegów w drodze z pracy uległ wypadkowi oznaczało to dla niego, w okresie leczenia i rekonwalescencji, brak jakichkolwiek dochodów. Ponieważ nie jest etatowcem zdarzenia tego nie można było formalnie zakwalifikować jako wypadek przy pracy. Firma nie udzieliła mu też żadnego wsparcia, zasłaniając się dyscypliną finansów publicznych. Nie dano mu też możliwości pracy zdalnej.
To jedna z tych spraw, którymi nie zajmie się żadna redakcja. Żadna gazeta nie poświęci jej miejsca na swoich łamach, a telewizja i radio nie da czasu antenowego. Dlaczego? A) Ponieważ w ten sposób zatrudnia się dziennikarzy niemal wszędzie. B) Zajmowanie się dziennikarską kuchnią i swoim podwórkiem to nie jest temat interesujący dla odbiorcy. C) Własnego gniazda się przecież nie kala. Dlatego ta sytuacja od kilkudziesięciu lat nie ulega zmianie.
Tak właśnie wygląda w praktyce społeczna odpowiedzialność spółek skarbu państwa.
Z kronikarskiej dokładności, dodam tylko na margiinedie, że pierwszy raz rady o tym, że należy się ubezpieczać udzielił osobom poszkodowanym premier Włodzimierz Cimoszewicz i to jego licentia poetica. Było to w czasie wielkiej powodzi w roku 1997. Był to rok wyborów do parlamentu, które SLD wtedy przegrało. Rada pana premiera była wówczas tak często powtarzana, że jej autorstwo dotarło do naszych czasów. Sądzę, że pamięć zbiorowa przechowa w ten sam sposób i z takim samym skutku em także radę pani minister.
https://oko.press/emilewicz-epidemia-trzeba-sie-ubezpieczac/