Czytam w Gazecie Wyborczej kolejny tekst Marcina Pietraszewskiego o trudnej doli śląskiej policji (http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35063,10644014,Katowice_zaplaca_za_patrole_na_Euro_2012_.html). Na czas Euro 2012 nasza prewencja ma zostać w przyszłym roku oddelegowana do Wrocławia. Komendant wojewódzki zwrócił się w związku z tym do rady miasta z prośbą o 200 tys. zł na zabezpieczenie w Katowicach w tym czasie służby patrolowej. Nie dość, że Wrocław zabrał nam Euro w roku 2012 i tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w roku 2016, to teraz sięga jeszcze po naszych policjantów. Trochę za wiele tego dobrego – pomyślałem.
Policja jako służba zajmująca się ochroną i bezpieczeństwem obywateli nadzorowana jest przez rząd i finansowana z budżetu państwa. Pomimo to miasto od wielu lat wspiera policję, czy to poprzez modernizowanie komisariatów np. na osiedlu Tysiąclecia, czy w Szopienicach, przy ul. Lwowskiej, zakup samochodów, budowę miejskiego systemu monitoringu, czy też finansując dodatkową służbę patrolową. Policjanci chętnie sięgają do tego źródła, a miasto nie szczędzi środków, mając na względzie przede wszystkim dobro mieszkańców.
Kiedy jednak pojawiają się prośby mieszkańców i apele radnych o wzmożenie patroli w niektórych częściach, najczęstszą reakcją kolejnych komendantów miejskich i dzielnicowych jest wzruszenie ramion. Tak było i w przypadku spotkań z mieszkańcami nt. konfliktów kiboli na Nikiszowcu i w Giszowcu, na spotkaniach organizowanych w tym roku w Szopienicach przez Katowicką Spółdzielnię Mieszkaniową i tamtejszą Radę Jednostki Pomocniczej nr 15, kiedy prosiliśmy o dodatkowe patrole czy podczas rozmów o sytuacji, która pod koniec lata miała miejsce na ul. Mariackiej.
Może zatem warto wrócić do rozmowy o tym, by samorządy przejęły całkowity nadzór nad policją. W końcu i tak w coraz większym stopniu finansują jej zadania. Musiałyby iść za tym oczywiście również te pieniądze z budżetu państwa, które w tej chwili trafiają do policji. Jak wiadomo każdy publiczny grosz oglądany jest w gminie, powiecie i województwie przynajmniej kilka razy zanim zostanie wydany, pieniądze wydawane są na najważniejsze potrzeby, a samorządy pozostają u nas liderami skuteczności. Pożytek z tego rozwiązania byłby taki, że bezpośredni nadzór nad tą służbą przez gminy poprawiłby efektywność jej działania, a policja w większym stopniu miałaby możliwość reagowania na wnioski mieszkańców.
Być może wtedy gest bezradnego wzruszenia ramion zostałby zastąpiony przez inną reakcję. Taką, którą widzimy w prawie każdym amerykańskim filmie sensacyjnym, kiedy jeden ze współpracowników podaje komendantowi policji telefon i konfidencjonalnym szeptem przejęty mówi: –Dzwoni burmistrz, odbierz.
Dotowanie policji przez samorządy poprzez Fundusz Wsparcia Policji to w obecnym stanie rzeczy tylko finansowa proteza, która powoli przestaje działać. Policja nie potrafi znaleźć chętnych do pracy. W Katowicach liczba wakatów już dawno przekroczyła setkę. Kandydatów nie zachęca zbytnio dysproporcja dzieląca wysokie ryzyko i odpowiedzialność zawodową od oferowanych zarobków. W pewien sposób dowodzi tego głośna ostatnio sprawa zwolnionych ze służby funkcjonariuszy, którzy po godzinach ochraniali Paris Hilton. Jasne jest dla mnie to, że policjanci nie powinni wykonywać tego rodzaju zleceń. Wiem też jednak, że trzeba przeanalizować przyczyny tego rodzaju decyzji i stworzyć im godne warunki pracy i płacy. Bez wdrożenia rozwiązań systemowych pieniądze, którymi samorządy wspierają policję, będą tylko swego rodzaju socjalnym stypendium dla wybranych policjantów, którzy w ten sposób mogą trochę dorobić do pensji.
A wniosek katowickich policjantów należy odesłać do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z zapytaniem, w jaki sposób zapewni bezpieczeństwo mieszkańcom Katowic w trakcie mistrzostw Europy w piłce nożnej. Albo odpisać im, aby o te 200 tys. zł zwrócili się do prezydenta Wrocławia, miasta gospodarza Euro 2012.